Powiedzmy sobie szczerze. Można parskać na "mądre rady" dla nauczycieli typu "idźcie pracować do kopalni". Jednak fakty są nieubłagane. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że władze oświatowe wykorzystają niż demograficzny do inwestycji w edukację. W tym do zmniejszania liczby dzieci w klasach przy wykorzystaniu wszystkich obecnie pracujących nauczycieli. Część z pedagogów – czy tego chce, czy nie chce – będzie musiała zmienić zawód. Najbardziej oczywistym jest kierunek związany z predyspozycjami do edukacji, wychowywania i działań opiekuńczych.


Jeśli nauczyciel czuje się sfrustrowany, wypalony czy grozi mu zwolnienie – warto zainteresować się podyplomówkami "okołopedagogicznymi" lub "pozapedagogicznymi". Może znajdzie się praca w gminie czy powiecie dla pracownika socjalnego lub asystenta rodziny? Może w urzędzie pracy lub firmie rekrutacyjnej można się zatrudnić jako doradca zawodowy lub rekruter? Może trzeba pomyśleć o założenia żłobka, szkoły zawodowej lub firmy zajmującej się opieką nad osobami starszymi?

A może zupełnie odejść daleko od szkoły? Znam nauczyciela historii, który zrobił podyplomówkę z wyceny i zarządzania nieruchomościami, a teraz twierdzi, że szkolne doświadczenie bardzo przydaje mu się w relacjach z trudnymi klientami.